Ślęża i Sobótka - kanał informacyjny

Ta strona (blog) ma informować o wszystkim co się dzieje wokół wyjątkowej Góry Ślęży. Jest to uzupełnienie do różnych informacji i wydarzeń lokalnych z bliższej i dalszej okolicy tej magicznej góry. Zapraszam do dodawania materiałów filmowych, zdjęciowych i tekstowych jak i darmowych ogłoszeń i reklam. Prosimy również o informacje o imprezach które mają się odbyć.



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Sobótka, 1 Bieg Niezłomnych

Sobótka, kilka minut przed startem  
23 sierpnia 2014 roku w Sobótce i pobliskim Masywie Ślęży, odbył  się bieg na 10 km. Start nastąpił o godzinie 11 na Sobóckim rynku. 
Stanisław Dobrowolski, Burmistrz Miasta i Gminy Sobótka. Wita uczestników i zaproszonych gości.Prawdopodobnie najchętniej by zrzucił garnitur i pobiegł by z nami. Ponieważ trzy godzinki temu widziałem jak w stroju "Klubu Biegacza z Sobótki" po drugiej stronie Ślęży biegł z dala od swojego autka. 

Kilka chwil po starcie. Foto Jacek B. 

Meta i półmetek  znajdowały się przy dolnym schronisku "Pod Wieżycą", na którą trzeba było przybyć w ciągu 90 minut. Trasa biegu biegła leśnymi szlakami wokół Wieżycy i Stolnej. Na liście zgłoszonych do biegu widniało ponad 1500 zawodników. 
Zawodnicy pokonujący półmetek (5,3 km), wbiegają na małą pętlę wokół góry Stolna. Foto Jacek B.
Bieg zaliczyło (to znaczy dobiegło do mety w czasie krótszym niż 90 min) 1103 biegaczy. 
Po zakończeniu biegu głównego i  Nordic Walking, przyszła kolej na najmłodszych na dystansie 500 metrów.

Po biegu można było obejrzeć plenerową wystawę poświęconą pamięci Żołnierzy Wyklętych..
Parking przy schronisku zamieniony na zaplecze gastronomiczne biegu. 

Mój pierwszy bieg na 10 km. 

Melduję się w Sobótce na ponad trzy godziny przed startem. Na stadionie w biurze zawodów, bez problemu pobieram pakiet startowy z koszulką i numerem 556.Udaję się do rodzinnego domu w Sobótce gdzie oczywiście lekkie śniadanko i na dwie godzinki przed startem kawka. Na 40 minut przed startem parkuję samochód jak najbliżej mety, na ulicy Armi Krajowej naprzeciwko dawnego Ośrodka Leczenia Zeza. I kilkadziesiąt metrów zbiegam na średnim obciążeniu, sprawdzam czy ból kolana,  którego nabawiłem się na dwa dni przed zawodami, nie wzmaga się. Ból ledwo wyczuwalny, jeszcze mocniejszy przebieg po trawie w stronę stadionu. Wszystko w porządku można startować. Na starcie spotkanie z młodszą częścią grupy rodzinnej "Prędkie Stopy Żółwia". Jacusiowi dzisiejszemu opiekunowi naszej grupy oddajemy wszystkie rzeczy które są nam zbędne podczas biegu. Startuję równo z Wojtkiem, przy końcu stawki zawodników. Każdy ma indywidualny czip przy numerze dlatego nie martwię się że linię startu pokonuję po około minucie. Wojtek swoim tempem przemieszcza się do przodu, ja mam plan jak najdłużej biec mimo że pierwsze, blisko cztery kilometry jest tylko pod górę. Większość co mnie miała wyprzedzić to wyprzedziła. Po około 800 metrach widzę że nie którzy z biegu już maszerują. Przed hotelem Sobotel jakiś  wesoły kibic mówi że już mamy kilometr i do mety jeszcze tylko 9. Droga z asfaltu zmienia się w kamienistą. Po prawej kończy się zabudowa Sobótki,  w biegamy w las. Co jakiś czas jak ktoś mnie wyprzedza patrzę czy to młoda osoba czy starsza? A one tylko się uśmiechają, prawdopodobnie to przez nasze logo na plecach.
Tutaj logo na koszulce Wojtka podczas półmaratonu Ślężańskiego z 2013 r. Foto Jacek B.

Chwilę dla złapania oddechu maszeruję, zauważyłem że jak energicznie wymachuję rękoma to wcale nie zostaję w tyle w stosunku do biegnących. Docieram na 2 km z czasem  15 minut (nie jest źle), dalej droga pod górkę. Po prawej mijamy zabudowę Strzegomian. Przed trzecim kilometrem dogania mnie pierwszy kijkowiec, idzie swoim tempem i mnie wyprzedza. Docieram na trzeci kilometr z czasem 24 minuty. Cały czas stosuję technikę że jak trzeba pokonywać trasę w słońcu to muszę biec przynajmniej dwadzieścia podwójnych kroków czasami udaje się więcej. Nareszcie z trasa wiedzie z górki staram się więcej biec, doganiam kijkowca i kilku młodzieżowców, nie wyprzedzam, staram się utrzymywać w stałej odległości. Mijam 4 kilometr z czasem 32 minuty. Czuję się dobrze, nabieram pewności że zdążę przed upływem limitu czasu, kolano nie dokucza, tylko strasznie mam suche usta i straszne pragnienie. Trochę odczuwam jak by w żołądku przemieszczała się kawa wypita przed biegiem. Myślę że dobrze że półmetek (właściwie 5,3 km) już blisko  Przed piątym kilometrem słychać spikera z mety jak wita zawodników na finiszu. Biegnę prawie po płaskim idzie dobrze. Piąty kilometr mijam z czasem 40 minut, jest dobrze. Nagle przewraca się przede mną dziewczyna, szybko się pozbierała, odpowiada że wszystko w porządku. Przegania mnie zawodnik który ma na plecach napis "Koniec Peletonu", trochę mnie to zmartwiło czyżby to był zawodnik który dyktuje tempo na 90 minut? Ale przecież mam jeszcze trochę czasu. W między czasie mija mnie dziewczyna z kijkami, twarzy nie zauważyłem ale figurę i te ruch biodrami tak. Szybko się oddaliła na płaskim terenie.  Mijam półmetek chyba razem z trzynastym czy czternastym zawodnikiem wbiegającym na metę. Szukam punktu gdzie mogę się  napić. Niestety zabrakło wody a może kubeczków,  malutkie niedopatrzenie (oglądając filmy z półmetku to widać że niektórzy zawodnicy zużywali po dwa) i stąd ten brak. Tak samo co pół kilometra organizator poustawiał portrety żołnierzy wyklętych z imieniem i nazwiskiem, żadnego nie zapamiętałem, a historią się interesuję. Może jak by przy tym były 500 metrowe między kilometrowymi? to by bardziej utkwiły nazwiska niezłomnych. Ale chyba lepiej jak by były na mecie jak część wystawy a może również na stronce organizatora żeby na spokojnie w domu odpoczywając po biegu poznać życiorysy tych bohaterów. Tak też zrobił organizator i na stronce w zakładce/Misja/ Trakt bohaterów/ wszystko jest opisane i te zdjęcia można również zobaczyć. Wracając do braku wody,  całe szczęście że jest Jacuś, łapię  butelkę 0,33 z wodą i dalej z górki po łączce po pustych kubkach dalej. Po radzie Kasi że po częściowym opróżnieniu butelki ścisnąć ją po zakręceniu żeby woda nie przemieszczała się podczas biegu tak się zastosowałem i butelka ląduje w kieszeni na  tylnej części spodenek i podczas biegu nie przeszkadza.
Chwila rozluźnienia i przed 6 kilometrem (koło dawnego poprawczaka), leżę na ścieżce.  Całe szczęście  że w tym miejscu nie było żadnych kamieni tylko ściółka.  Przy szóstym kilometrze żołnierze ostrzegają żeby uważać bo ślisko. Ale to jak musztarda po obiedzie. Czas mam dobry 47 minut. Z przodu jakieś 50 metrów dwie dziewczyny za mną 100 metrów nikt nie biegnie. Odzyskuję tempo mogę biec, wbiegam do Górki biegnę po asfalcie. Odsłania się na wprost ładny widok na Ślężę. Wspominam że w tym miejscu nie byłem ponad 40 lat.  Za mną biegnie pewnie jakiś ich sąsiad machają banerem i dopingują po imieniu,  miłe. Doganiam zawodnika w moim wieku który biegnie odwrotnie (ma numer) patrzy na ziemię pytam czy coś zginęło, nic nie odpowiada. Potem jeszcze kilka razy na przestrzeni dwóch kilometrów wyprzedzał i wracał, nie mam pojęcia dlaczego tak?  Mijam punkt z wodą nic nie potrzebuję z butelki lepiej idzie się napić kiedy chcę.  Zaraz za punktem odżywczym 7 km., z dobry jak na mnie nowicjusza, czasem 53 minuty. Już wiem że będę na mecie. Nie spodziewanie czuję  że chyba robi mi się odcisk pod dużym palcem prawej stopy, myślę że luźny but lub za cienka skarpetka. Ale w biegu czy marszu nie przeszkadza, Trasa znowu biegnie pod górkę,  mijam 8 kilometr z czasem 61 minut. Jeszcze chwila ostry zakręt pod górkę.  Po prawej w dole widać zawodników którzy mają do mnie jeszcze kilkaset metrów. Doganiam starszego lub w moim wieku. Chwilę biegniemy razem i pokonujemy 9 kilometr z czasem 72 minuty. Następnie dogania mnie  następny zawodnik, kategorii nordic walking, kolega Mariusz, zwycięzca kategorii M50   Na przeciwko nas schodzą zawodnicy już z medalami. Meta coraz bliżej już słychać spikera. Widzę Jacka jak robi zdjęcia, Wojtka i Łukasza jak mnie dopingują.
Na mecie woda i bułka w rękę, medalu już zabrakło. Pozostaje wierzyć że medal dojedzie pocztą. Chwila odpoczynku przy stole obok mapy Ślęży, opowiadanie pierwszych wrażeń po biegu. Bułka od organizatora z kiełbaską i serem nabiera wyjątkowego smaku.  Obejrzenie plenerowej wystawy i powoli schodzimy do samochodów. Po drodze odczytujemy SMS z czasami jakie zrobiliśmy;
Łukasz 141 miejsce w swojej kat M20 46 miejsce z czasem 48, 24 na półmetku 26,08
Krzysztof T  439 miej. w kat  M40  83 miejsce z czasem 55, 06 na półmetku 30,41
Wojtek B. 601 miejsce w kat M20 170 miejsce z czasem 57,58  na półmetku 31,43  
Ja Krzysztof 1096 miejsce w kat M50 56 miejsce z czsem 80,46 na półmetku 43,38
Młodsza część  grupy po kąpieli, wróciła na wręczanie medali i imprezy towarzyszące, a zwłaszcza na koncert zespołu "Forteca".

Podsumowując, organizatorzy biegu spisali się na najwyższą ocenę. Zajęli się profesjonalnym zabezpieczeniem trasy, co kilkaset metrów (zazwyczaj) żołnierze na których można było liczyć na pomoc. Dzień  w mojej pamięci zapadnie na wiele lat z racji że to mój pierwszy bieg na 10 km. Tego dnia ważne było także, aby udowodnić sobie oraz innym. Że podołamy wyzwaniu,  że godnie uczcimy prawdziwych bohaterów poprzez swój trud. Z mojej strony wielka radość że zaliczyłem pierwszy poważny bieg, że poznałem atmosferę jaka panuje na trasie i że będzie co poprawiać za rok.      

Wyniki biegu; >Tutaj<  

Więcej zdjęć w galerii; >Tutaj<

Strona organizatorów biegu i inne ciekawe informacje > Tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz